niedziela, 22 czerwca 2014

porażkowe porażki przyniosły jakieś konsekwencje.

Ahoj! Bonjour! Salut! Hello! 


Potrzebowałam roku aby znowu coś napisać. Nabrałam chęci z myślą, że rozpoczęły mi się wakacje, a co za tym idzie ogrom wolnego czasu który już wiem jak spędzę. 
Zacznijmy od samego początku. 

Sezon 2014 rozpoczęłam jakimiś tam zawodami w Czechach. Niestety map z przebiegami brak. Właśnie, bo od tego roku biegam w czeskim klubie KOB
Dobruška. Wracając do biegów, pamiętam jedynie, że biegałam jakąś mega długą trasę na ponad 10km, a na drugi dzień z nowo poznanymi czeszkami w D21 rozgrywane były sztafety. Ja biegałam na zmianie drugiej (dł. trasy ok. 7,5km). Zawody dały mi w kość pod względem długości, ale przygotowywałam się w ten czas na Mistrzostwa Polski w biegu długodystansowym. Jeśli już o tym wspomniałam to wypadałoby coś napisać odnoście w/w biegu. Obawiałam się tych zawodów, bo nie byłam do końca przekonana czy jestem wystarczająco przygotowana do takiego dystansu, tym bardziej że miałam obraz mojej wytrzymałości biegu z mapą na wcześniejszych czeskich zawodach. Do tego doszły jeszcze bardzo niskie wyniki hemoglobiny.


Z
decydowałam się i pojechałam. Rezultat biegu był niestety mizerny i nie tego oczekiwałam. Zresztą nie wiem czego oczekiwałam. To było dawno. A co dawno to nie prawda.

Później było już chyba tylko gorzej. Porażka za porażką poganiała kolejną porażę a następna porażka goniła inne porażki. 
Najpierw było Grand Prix Mazowsza. Razem z Kornikiem Wybrałyśmy się na obozowyobóz na mazowsze do Mazowsza, czyli razem z Olą wsiadłyśmy w pociąg i na dwa dni zajmowałyśmy miejsce w domu państwa Drągowskich. Nie wiem co tu dużo pisać. Atmosfera na medal, a biegi do utopienia. 
Kiedy wróciłam z GPM na drugi dzień miałam od razu wyjazd na obóz do Sztutowa. Treningi na obozie wychodziły mi wyśmienicie! Wejścia, wyjścia, warstwicówki, korytarze, szfajcarki, biegi długie. No jak PROFESOR! Szkoda tylko, że te dobre biegi nie mogły zostać aż do samych zawodów. Niestety Bałtyk był, jak na razie, największą porażką wyjazdów na zawody. I znowu, atmosfera na zawodach świetna,a biegi do utopienia. Nie, już nawet nie do utopienia, a do powieszenia, wypatroszenia, zakopania i zamurowania. 

1e BC
     
3e BC
porażka sprint GPM
porażka z middla GPM


Po porażkowych porażkach przyszła kolej na biegi z których mogę powiedzieć, że byłam zadowolona. 



Mianowicie, Mistrzostwa Czech w Sprincie. Ludzie, kiedy u nas będą tak wyglądały zawody... pewnie się tego nie doczekamy. W każdym razie.... W związku, że brałam udział w polskich zawodach nie miałam kiedy nałapać punktów do czeskiego rankingu aby móc wystartować w swojej kategorii jako zawodniczka KOB, tak więc biegałam w D21A. Trasa, śmiało mogę przyznać, była wymagająca. Zrobiłam jeden błąd na 4pk, ale jestem generalnie z biegu zadowolona. Był to pierwszy bieg, który mogłam uznać za udany, pomimo tego błędu. 
mapa jak gazeta (f. A3) więc wstawiam tylko połowę :) 




Następnie udanym biegiem był sprint na O-GAMES w K21E. Co prawda pojawiły się niedociągnięcia, np. tj. ukradziony punkt przez którego ze spokojem chwile z Iga straciłyśmy, oraz jedno niedociągnięcie na 9pk. 

sprint O-Games





Kolejnymi zawodami na jakie się wybrałam, były Klubowe Mistrzostwa Polski w biegu klasycznym. Teren jak teren, trudny jak to w Heluszu. Bieganie po jarach w górę i w dół to nie do końca coś co ja lubię. Nie rozpoczęłam, że była to największa przygoda ! Na KMP wybrałam się razem z Kornikiem. Dzień wcześniej, czyli 23.05 już po 9rano wskoczyłam do pociągu aby, uwaga, z Poznania jechać do Wrocławia! Uwielbiam te wspaniałe połączenia Ostrów-Wrocław których praktycznie nie ma. Z Wrocławia przerzuciłyśmy się na pociąg do Zabrza, a stamtąd już wraz z Generałem do Helusza. Wbiłyśmy do MArysiowego pokoju coś przed 12 w nocy. Na drugi dzień biegałyśmy klasyk, ale nie wiem czemu nie mam zrzuconych przebiegów na mapę z tego biegu. No trudno. Nie do końca go pamiętam ale na pewno jakieś niewielkie błędy wystąpiły. Skończyłam bieg na miejscu 4 ze stratą do medalu tylko 19". 

Powrót z zawodów był tak epicki że nie da się go opisać literkami, do tego potrzebne są gesty. W każdym razie wróciłyśmy do domu dopiero w poniedziałek. 
1.700 km licząc z Ostrowa. :)

Klubowe kończyły moje startowe przygotowania do Mistrzostw Polski, które opisze w następnym poście, bo teraz jestem już troszeczkę zmęczona. Nawet nie wiem czy ktokolwiek to przeczyta. 
Ciao ! 

PS. Jest to mój debiut, więc przepraszam za wszelkie niedociągnięcia! 

Mistrzostwa Czech w sprincie. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz